„Ludzie są zabijani, a ty szukasz dalej”
Nowy spektakl Białoruskiego Wolnego Teatru (Belarus Free Theatre) o najbardziej tajemniczym morderstwie na Islandii.
„Kiedy widzisz, że byli przesłuchiwani, torturowani, rozumiesz, że jesteś tylko motylem, który lata po tym świecie”, reżyser Jura Divakov wystawił w Belarus Free Theatre sztukę o sprawie karnej, która wstrząsnęła całą Islandią.
W 1974 roku w Reykjaviku zniknęło dwóch mężczyzn. Sześciu młodych ludzi zostało oskarżonych o zabójstwo. Sprawa była tak głośna, że dla słabo zaludnionej Islandii ta grupa wyglądała jak gang Charliego Mansona.
W trakcie śledztwa oskarżonym podawano środki uspokajające, pozbawiano snu i torturowano wodą. Przez długi czas siedzieli w odosobnieniu, gdzie jeden z chłopaków spędził prawie dwa lata. Wszyscy zostali uznani za winnych i skazani, chociaż ciał zaginionych i faktycznych dowodów nigdy nie odnaleziono.
W 1998 roku premier Islandii ostro skrytykował śledztwo i sąd. Okazało się, że zeznanie zostało sfałszowane. Jeden z oskarżonych, Saivar Ciesielski, poświęcił swoje życie na udowodnienie swojej niewinności. Po 44 latach pięciu z sześciu oskarżonych zostało uniewinnionych. Winną pozostała tylko dziewczyna Saivara Ciesielskiego, Erla Bolladóttir, z której koszmaru śledczy zbudowali plan morderstwa.
Teraz całą tę historię można zobaczyć w Białoruskim Wolnym Teatrze. Reżyser Jura Divakov wystawił tam sztukę Marty Sokołowskiej „Reykjavik’ 74”.
„Dlaczego to zrobiłem? Cóż, po prostu dlatego, że teraz mieszkam w tym kraju – mówiJura Divakov. – To smutne, że takie rzeczy dzieją się wszędzie, ludzie znikają, przez wiele lat nikt ich nie znajduje – a potem okazuje się, że zginęli dawno temu. Ale jak pracować z tekstem, żeby wszystko zniknęło, żeby propaganda nie wyszła, tylko coś kosmicznego? ”.
W spektaklu Divakova historia dokumentalna zamieniła się w travesci show. Aktorzy płci męskiej grają swoje postacie w skórzanych szortach, pończochach, szpilkach i czerwonej szmince na ustach.
„Może śniło mi się, że muszę to zrobić” – mówi Jura Divakov. – Aby zwrócić uwagę na ważne rzeczy, które dzieją się w tej historii, trzeba było wpaść w stan szoku, a potem oddalić się od niego i zapomnieć, że aktorzy zostali usunięci, i zacząć myśleć o tym, o czym i o czym ci ludzie mówią. Na tekście jest wiele zbudowane.”
Podczas spektaklu czujesz się jak obiekt eksperymentu: za każdym razem musisz na siłę wyrwać się z konwencji travesci show i dotrzeć do trudnej treści spektaklu. Niektórzy widzowie nie wytrzymują tego, a w momentach, gdy aktorzy mówią o bólu i torturach, zaczynają się śmiać. Jeśli mężczyzna w pończochach i szpilkach coś powie, to musi być zabawne.
„Jeśli oglądasz dokument przez długi czas, przyzwyczajasz się do niego. Zabijają ludzi, a wy szukacie dalej. Reakcja taka jak śmiech jest bardziej defensywna. Widz chroni się, aby nie pogrążyć się w tej historii, ponieważ jest ciężka. Taka reakcja jest potrzebna, dodaje chwilę ochrony i mocy.”
Ale nic takiego nie zostało konkretnie zaplanowane, ostrzega reżyser. Oto scena sądowa rozwiązana ilustracjami z Kamasutry: aktor-oskarżyciel i aktor-prawnik rozmawiają między sobą, technicznie powtarzając pozycje w seksie.
„Bardzo interesuje mnie ten rodzaj sztuki, teatru pornograficznego, kiedy ciało człowieka otwiera się na widok wszystkich” – wyjaśnia Divakov. – To wszystko jest dostępne w Internecie, „Kamasutrę” można kupić w każdej księgarni. Ale nie chodzi nawet o Kamasutrę, ale o seksualność. To, że to robią, to tylko fakt, tylko różne pozy – „69”, „misjonarz”, „krab”. Ale bardziej interesujące jest to, co dzieje się z tymi ludźmi, którzy opowiadają o tym, jak odbyło się przesłuchanie. To konkurs masturbacji między prokuratorem a obrońcą.”
Sam Chudakov porównuje reakcje z klawiszami fortepianu, są one tak biegunowe: od „bardzo mocnych” do „histerycznych”.
„Bardzo łatwo byłoby wystawić ten spektakl” – mówi Divakov o swojej artystycznej decyzji. – Dużo materiałów dokumentalnych, jakby zawierały archiwalne fotografie. Ale jak pokazać, że ci ludzie nie mają urazy? Nie kopali, nadal żyli, a to jest bardzo ekscytujące. Trudno mi samemu wyjść z depresji, ale kiedy patrzysz, że mieli przesłuchania, tortury, wtedy rozumiesz, że jesteś tylko motylem, który lata po tym świecie i robisz rzeczy, które naprawdę lubisz. Inną opcją jest robienie teatru lub nie robienie teatru – mówi Jura Divakov. „To egoistyczna, prywatna opowieść o zostaniu w spokoju”.
O czym jest ta opowieść? „Fakt, że jesteśmy bardzo żywymi ludźmi w każdym momencie, nawet gdy mówimy prawdę lub nie mówimy prawdy, kiedy zabijamy lub nie chcemy zabijać, ale nie mamy innej możliwości”, mówi Jura Divakov. „To samolubna, prywatna opowieść o zostaniu w spokoju”.
02.08.2020 – Aktualności
Źródło: qwerty.gdn
“Mężczyźni uwielbiają być pod spodem”
Na Białorusi pojawia się coraz więcej spektakli, które poruszają tematykę genderową i queer. W premierowym spektaklu Belarus Free Theatre Reykjavik ‘74’ atmosfera jest naładowana energią mińskich klubów gejowskich lat 90. Jeśli nie miałeś jeszcze czasu, aby go obejrzeć – przeczytaj szczery i żywy esej o tym, jak spektakl odbierany jest w osobistym doświadczeniu. Lika Jarmołowa
Cztery osoby queer wpadły do konwencjonalnej przestrzeni Białoruskiego Wolnego Teatru nie z widowni, ale z ulicy. Bielizna, pończochy, kożuchy, szpilki, niechlujny i skandaliczny makijaż, butelki charakterystycznego dla „sowieckiego szampana” zielonego szkła, poliamoryczność i nieokiełznana zabawa… W każdej chwili to wszystko może się skończyć, zerwać i przekształcić w histeryczny płacz, porywczą zazdrość, duszącą nienawiść. W premierowym spektaklu Reykjaviku ‘74 atmosfera jest naładowana energią mińskich klubów gejowskich lat 90 – Babilonu, Narcyza, Casta Diva. Ten fenomen białoruskiej kultury queer to już przeszłość, ale na Ukrainie, którą często odwiedzam, w każdym regionalnym mieście jest klub gejowski. W Dnieprze są dwa takie kluby (przed dekomunizacją – Dniepropietrowsk). W sylwestra w klubie Potiomkin byłem świadkiem początku, kulminacji, rozwiązania i posłowia jednego prawdziwego dramatu – od pierwszego pocałunku do zerwania relacji, jakby błysnęło całe życie dwojga obcych i jednocześnie bliskich ludzi na moich oczach.
Moim zdaniem reżyser Jura Divakov potrzebuje właśnie takiej formy scenicznej egzystencji, aby skonfrontować tradycjonalizm agresywnej męskości z wręcz kobiecością artystów-mężczyzn. W społeczeństwie patriarchalnym ta pierwsza postrzegana jest jako normatywna i jedyna prawdziwa, podczas gdy ta druga budzi mistyczną grozę, zabobonnie postrzeganą jako brzydka i destrukcyjna. Z reguły idee dotyczące zachodnich wartości demokratycznych znajdują się na tym samym polu. Reżyser jest szczególnie uważny i wymagający wobec Ertle (tę trudną rolę imponująco gra Aleksiej Saprykin), to ona staje się główną bohaterką spektaklu. Wszyscy bohaterowie są tacy, jacy są, bo tragiczna historia dwóch trzecich życia ukazana jest przez świat kalekiej kobiety. Tak więc Ertla jest w każdym swoim oprawcy, a każdy z nich jest Ertlą (choć nie w równym stopniu, przemoc jest traumatyczna dla każdego z jej uczestników).
Przedstawienie dokumentalne o najgłośniejszej sprawie kryminalnej w historii Islandii pojawiło się na afiszu teatru, który w naturalny sposób porusza tematy polityczne. Co tak naprawdę mają wspólnego Białorusini i Islandczycy? W rzeczywistości są to małe ludy, raczej tradycyjne społeczeństwa, konserwatywna mentalność, izolowane (obiektywnie lub sztucznie) kultury. Opowiadanie kryminału w kontekście islandzkim to zaszyfrowanie naszych problemów cichego, pozornie tolerancyjnego, stabilnego i zamożnego kraju: marginalizacja znacznej części społeczeństwa, niedoskonała sprawiedliwość, normalność przemocy.
Dla mnie Reykjavik ’74 dotyczy przewidywalności społeczeństwa i jednostki, charakteru nadużyć i powtarzania się niesprawiedliwości społecznej. I równie o trzeźwej akceptacji rzeczywistości i nas samych w niej, o naszej osobistej zdolności do wyrwania się z zaklętego kręgu beznadziejnego życia. Forma teatralna wybrana przez reżysera Jurę Divakov jest bliska mojej tożsamości jako osoby niebinarnej płci żeńskiej, mojemu osobistemu doświadczeniu doświadczania i tłumienia przemocy…
Reykjavík ’74
Autorka tekstu – Marta Sokołowska (Polska)
Tłumaczenie na białoruski – Maria Puszkina
Reżyser – Yura Divakov
Kompozytor – Paweł Gorodnicki
Artyści – Paweł Gorodnicki, Aleksiej Naranowicz, Aleksiej Saprykin, Andriej Urazow
Białoruski Wolny Teatr Belarus Free Theatre
W eseju wykorzystano fotografie Diny Danilovich i Poliny Khodorik.
Lika Yarmolova dla MAKEOUT
5 marca 2020
Źródło: makeout.by
Premiera spektaklu „Reykjavik 74” na podstawie dramatu Marty Sokołowskiej w Mińsku na Białorusi miała miejsce 17 stycznia 2020
Za nami premiera spektaklu „Reykjaviku ‘74” na podstawie dramatu Marty Sokołowskiej która odbyła się 17 stycznia w Mińsku na Białorusi.
Spektakl wchodzi do repertuaru Belarus Free Theatre.
- Reżyseria Jura Dziwakou-Dušewskij
- Tekst Marta Sokołowska
- Występują Alaksiej Saprykin, Alexey Naranovich, Andrey Urazov, Pavel Gorodnitskij, Роман Шитько
- Muzyka Pavel Gorodnitskij
- Tłumaczenie Maria Pushkina
- Plakat Паліна Хадорык
- Współpraca Lena Tworkowska, Nadia Brodskaya
Jest także pierwsza recenzja (autorstwa Kseniya Knyazeva, tłumaczenie własne).
„W końcu postanowiłam napisać o spektaklu Reykjavik ’74 Wolnego Teatru Białoruskiego na podstawie tekstu Marty Sokołowskiej. Właściwie forma „recenzji” przestała być dla mnie interesująca, zatem załóżmy, że dzielę się wrażeniami.
Sztuka oparta jest na historii z 1974 roku, kiedy to na Islandii zaginęło dwóch mężczyzn. Skoro zaginęli, to trzeba było znaleźć kogoś za to odpowiedzialnego. I znaleziono, sześć osób, które mimo swojej niewinności przyznały się do winy. Jest na to nazwa – zespół fałszywych wspomnień. Historia jest przerażająca, można o niej przeczytać.
Yura Divakov przedstawia tę historię w formie farsy. Wszyscy wykonawcy ubrani są w bieliznę, pończochy, rajstopy i chodzą na obcasach. Wyglądają erotycznie, a ponieważ zachowują się ekscentrycznie wywołują śmiech.
Zatem pokazano nam torturowanie nieszczęsnych oskarżonych, trzymanie ich w ciasnych celach i różnego rodzaju przemoc. Jednak farsowa forma sprawia, że całość wygląda bardzo zabawnie. I myślimy sobie: cholera, kim ja jestem, że śmieję się z takich strasznych rzeczy! W rezultacie po spektaklu rozmawialiśmy nie tylko tym, jak łatwo manipuluje się ludzką pamięcią (jak ma to miejsce w przypadku „islandzkiej szóstki”), ale także naszą świadomością.
Równolegle Reykjavik 74 to portret władzy o mocy niemal mitycznej, czerpiącej autentyczną przyjemność ze swojej siły i słabości innych. Andriej Urazow, który grał śledczego, w jednej ze scen był dosłownie oczarowany swoim odbiciem w lustrze.
Podsumowując, przerażające jest to, że rzeczywistość wydaje się nie istnieć i widzimy tylko to, co inni chcą nam pokazać (fot. Kseniya Knyazeva).” Autorka: Kseniya Knyazeva
Więcej: https://www.facebook.com/belarusfreetheatre/